piątek, 29 lipca 2016

Profesor Romanowski najemnikiem banksterów

Dr hab. Michał Jan Romanowski, świeżo promowany przez Prezydenta Komorowskiego profesor zwyczajny prawa [1], aktualnie urlopowany pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, oraz osoba przedstawiająca się jako posiadająca “unikalną kombinację doświadczenia praktykującego radcy prawnego, profesora prawa i menedżera” [2], a także niewątpliwie czerpiąca zyski z wykonywania zleceń w sektorze bankowym [3], zadeklarował się na łamach ogólnopolskiego dziennika [4], że jego celem nie jest zajmowanie stanowiska w toczącym się sporze pomiędzy Rzecznikiem Finansowym a Związkiem Banków Polskich. W ramach swego braku zaangażowania, na 6 stronach maszynopisu, przy pomocy 1400 słów, wykonuje on iście akrobatyczne machinacje z celu obrony słabszego uczestnika rynku jakim jest w Jego ocenie sektor bankowy, reprezentowany przez ZBP. Niniejszy tekst jest bezstronnym głosem w dyskusji. Tekst jest długi (6400 słów, 25 strony) i trudny, ale zapewniam że warto go przeczytać.


Zastrzeżenie: poniższy tekst jest dyskusją z obiektywnym i bezstronnym stanowiskiem Michała Romanowskiego tytułującym się jako prof. dr hab. Uniwersytetu Warszawskiego (podpis oryginalny redakcji gazety) opublikowanym w ogólnopolskim dzienniku Rzeczypospolitej z dnia 27 lipca 2016 roku pod tytułem "Rzecznik finansowy rycerzem frankowiczów" [4]. Tytuł niniejszego tekstu nawiązuje do koncepcji tytułu nadanego opinii Profesora, jednocześnie zmieniając słowo rycerz z niewątpliwym akcentem szlachetności na słowo najemnik oraz frankowicz na bankster aby lekko acz dosadnie wyrazić bezstronność autora. Poniższy tekst jest w większości cytatem z oryginalnego opracowania Profesora Romanowskiego, będąc miejscami wzbogacony moimi uwagami. Podtytuły oraz odwołania do autorytetów są w znakomitej większości autorstwa Profesora Romanowskiego. W celu poznania oryginalnych słów Profesora Romanowskiego zalecane jest odwołanie się do publikacji w Rzeczypospolitej. Niniejszy tekst nie może być kolportowany bez tego zastrzeżenia, ani bez podania adresu strony internetowej na której jest opublikowany: http://styczynski.blogspot.com/2016/07/najemnik-ZBP.html


~ ~ ~

Poszukiwanie rozwiązania wymaga rzetelnej analizy prawa i faktów, więc i wielkiego wysiłku, a prof. dr hab. Uniwersytetu Warszawskiego to nie przedstawiciel sektora bankowego, którego rolą jest manipulowanie wykładnią prawa oraz faktami w celu ochrony swych mocodawców przed sprawiedliwością - przekonuje magister Styczyński stosując technikę parafrazy tekstu Profesora [4].

Rzekomy spór toczy się według Profesora Romanowskiego wokół opublikowanego 6 czerwca 2016 roku raportu “Analiza prawna kredytów indeksowanych do waluty obcej lub denominowanych w walucie obcej zawieranych z konsumentami”, oraz jego głównej tezy na temat nielegalności klauzul walutowych. Pan Profesor Romanowski już na początku swej bezstronnej analizy zaznacza, że znaczenie procesowe Raportu jest znikome na podstawie art.63 k.p.c. próbując zapewne zdyskredytować stanowisko Rzecznika. Należy zaznaczyć, że argument ten znajduje się na stronie piątej odpowiedzi ZBP na Raport [5, str.5] co nie jest wyjątkiem w tej bezstronnej opinii. Czytelnik znajdzie znacznie więcej korelacji pomiędzy obu dokumentami, co skłania do zadumy nad autorstwem obu, oczywiście bezstronnych i nie związanych ze sobą, dokumentów.


Przyznanie się do błędu to nie żaden wstyd

Prezentacja bezstronnego stanowiska przez Pana Profesora Romanowskiego, zawiera uwagę, że Raport Rzecznika [6] jest bardzo obszerny, natomiast odpowiedź ZBP [5] zawiera bardzo dużo cytatów orzeczeń sądowych. Autor zaznacza także, że w wyniku tego natłoku informacji “Niewiele zatem osób podda szczegółowej analizie wszystkie argumenty”. Cóż w tej sytuacji zrobić? Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem jest wynajęcie kancelarii Pana Romanowskiego w celu przedstawienia analizy tej niezmiernie trudnej sytuacji. Nie jest to jednak prawdą. Uważny czytelnik zapoznawszy się z oboma dokumentami z łatwością dostrzeże znaczące różnice.

Należy podkreślić główną różnicę pomiędzy Raportem Rzecznika a odpowiedzią ZBP - jest to przedstawiona w nich argumentacja. Raport Rzecznika, w przeciwieństwie do odpowiedzi ZBP, prezentuje dosyć dokładną i rzetelną argumentację opartą na piśmiennictwie prawniczym [6, str.10]. Nie jest uczciwym, że Pan Profesor Romanowski pomija ten fakt. Czytelnik Raportu zapoznawany jest przez Rzecznika na kilku stronach argumentacji z przesłankami wykazującymi poprawność zawartej  w Raporcie argumentacji. Zabawnym jest, że Rzecznik powołuje się na raport M.Romanowskiego („Studia Prawa Prywatnego” 2015, nr 2, str.13), który prezentuje waloryzacyjną funkcję odsetek w bezstronnej analizie wykazującej niemożność stosowania ujemnego oprocentowania [6, str.16]. Mam rażenie, że M.Romanowski to ten sam Profesor Romanowski. Jak to się stało, że M.Romanowski napisał jedno w 2015 roku, aby w roku 2016, gdy argument ten jest już nieodpowiedni, Profesor Romanowski o tym zapomniał. Wydaje mi się, że jest to wynik legitymowania się przez autora tej bezstronnej opinii “unikalną kombinacją doświadczenia praktykującego radcy prawnego, profesora prawa i menedżera” [2]. 

ZBP stoi na słabszej pozycji. Wszak jest to organizacja banków, której członkowie wydają wielomilionowe budżety na marketing i reklamy. A także stać go na kupno “konstytucjonalistów” i  profesorów co piszą dla nich ustawy i całej masy bezstronnych “dziennikarzy”. Jest oczywistym, że Rzecznik, jako instytucja państwowa, ma nieograniczoną niczym moc gnębienia tego słabszego uczestnika życia gospodarczego. Pan Romanowski w trosce o słabszego uczestnika rynku, a jest to niewątpliwa odpowiedzialność każdego wykształconego człowieka a przede wszystkim prawnika, powinien natychmiast zgłosić zachowanie Rzecznika do odpowiednich instytucji Państwa Polskiego. 

Przy okazji, pozwolę sobie podziękować autorowi za nieużywanie określenia “instytucja zaufania publicznego” względem sektora bankowego. Widzę, że pomimo wszystko nie przeszło mu to przez myśl, zdając sobie sprawę od kogo bierze pieniądze za swoje bezstronne oczywiście usługi. Zaznaczę jednak, że jest to postrzeganie będące w kontrapunkcie do słów Prezesa ZBP Krzysztofa Pietraszkiewicza, który na gali “Mistrz Mowy Polskiej 2012” powiedział następujące wzruszające słowa [7]: 


Pracuję w instytucjach, czy w związku banków, który reprezentuje instytucje zaufania publicznego

Szkoda, że Pan Romanowski nie podziela opinii Prezesa Pietraszkiewicza. Pan Profesor Romanowski powinien wysłuchać kolejnych słów wypowiedzianych przez Prezesa Pietraszkiewicza w roku 2012 [7]:


I myślę, że to przed czym stawałem i staję ponad 22 lata temu to jest konieczność rozmawiania bezpośrednio czy pośrednio z osobami, które miały kiedyś taki sam problem jak ja, żeby zrozumieć to czym są te instytucje. Czym jest pieniądz, czym jest zaufanie, czym jest kredyt, czym jest restrukturyzacja, czym jest bankructwo. Ale przede wszystkim od wielu lat staram się i starałem się mówić o tym jak budować wzajemne zaufanie i jak budować potencjał materialny i jak skądinąd też otwierać drogę i wspierać budowę potencjału intelektualnego w różnych miejscach.

Powyższe słowa są niezwykłe, o czym dowie się Pan Profesor na łamach tego głosu w dyskusji. Zdradzę, że nie tylko Prezes Pietraszkiewicz nie wie czym jest kredyt. Jest to przypadłość całego sektora bankowego a także znacznej części prawników.

Jednak przyznanie się do błędu to nie żaden wstyd, Panie Profesorze. Proszę zapamiętać, że Pański zleceniodawca reprezentuje instytucje zaufania publicznego, przez co sam się nią staje. Każda wypowiedź ZBP powinna być wynikiem rzetelnej i kompleksowej analizy przytaczającej tylko fakty oraz cale spektrum poglądów. Wszak nie jest on pełnomocnikiem procesowym, którego rolą jest akcentowanie okoliczności wyłącznie korzystnych dla swoich członków. 

ZBP nie może przyjmować, że spór merytoryczny z Rzecznikiem Finansowym ma charakter procesu kontradyktoryjnego, w którym zadaniem prawnika ZBP jest zwalczanie i wykazywanie luk, nierzetelności i wybiórczości w argumentacji Rzecznika. Można i należy wymagać od niego analizy spełniającej kryteria analizy naukowej tj. poszukiwania prawdy przy uwzględnieniu okoliczności potwierdzających i przeczących hipotezie roboczej stawianej przez naukowca. Zasadne zatem jest oczekiwanie, aby ZBP szczegółowo ustosunkował się w skorygowanej odpowiedzi do wszystkich argumentów podniesionych przez Rzecznika. Jeżeli nie potrafi tego wykazać, powinien skorygować swoją odpowiedź na Raport Rzecznika w imię interesu publicznego. Wszak przyznać się do błędu nie jest wstydem. Cyceron powiadał “Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare” (Każdy człowiek może zbłądzić, uparcie trwa w błędzie tylko głupiec).

Tyle początkowej parafrazy słów Profesora Romanowskiego z opinii wydrukowanej w Rzeczpospolitej [4]. Jak widać jego puste i okrągłe słowa można zastosować po obu stronach dyskusji, poprzez prostą zmianę miejscami ZBP i Rzecznik Finansowy. Reszta tekstu zbudowana jest na podobnej zasadzie. Aby zrozumieć, które z fragmentów są słowami Profesora Romanowskiego, niezbędne jest zaznajomienie się z Jego artykułem. 

Muszę jednak zaznaczyć z całą stanowczością, że Raport Rzecznika oparty jest na przedstawieniu przesłanek, literatury, orzecznictwa oraz logicznym wyprowadzeniu wniosków. Z drugiej strony znajdują się ataki erystyczne dyskredytujące autora Raportu oraz jego moc procesową oraz absolutny brak argumentacji. Odpowiedź ZBP oparta jest tylko i wyłączenie na kilkudziesięciu wyrwanych z kontekstu cytatach z orzeczeń sądowych. To za mało. Profesor Romanowski musi wiedzieć, oczywiście to wie, że w Polsce obowiązuje tzw. civil law co znaczy, że ważna jest litera prawa. Jest to system odmienny od tzw. common law, gdzie oprócz ustawa, ważny jest także precedens, czyli orzeczenia sądów w podobnych sprawach [8]. Taki system panuje np. w USA, a znamy go z przekazu filmowego. Profesor Romanowski wydaje się zapominać, że nie mieszkamy w USA i zasada precedensu nie gra w naszym kraju żadnej roli.

W Polsce Sądy są niezależne. Wyroki Sądów Powszechnych dotyczą tylko konkretnej sprawy, a wynik osądzenia danej sprawy jest wypadkową pracy adwokatów obu stron a także sumienia Sędziego. Wyrok podlega procedurze apelacji, etc. jednak w całym ciągu procesowym, nawet w przypadku dotarcia sprawy do Sądu Najwyższego, wyrok nadal dotyczy tylko konkretnej sprawy. Jedynym wyjątkiem jest wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, ale to odrobinę inna historia. Należy przypomnieć, że w okresie PRL było całkiem inaczej. Sądy Powszechne miały taką samą moc, ale już Sąd Najwyższy miał prawo wydawania tzw. wytycznych wymiaru sprawiedliwości i praktyki sądowej. Były one wiążące dla wszystkich Sądów. Instytucję tę jednak zniesiono po 1989 r. jako godzącą w zasadę niezawisłości sędziowskiej [9].

Dlaczego więc Profesor Romanowski, na przeciw poprawnej warsztatowo argumentacji zaprezentowanej przez Rzecznika, stawia szereg wyrwanych z kontekstu konkretnej sprawy, cytatów z orzeczeń sądów? Profesor Romanowski wie, że tego typu działanie nie ma żadnej mocy procesowej. Ma natomiast moc opiniotwórczą w społeczeństwie o niskiej świadomości prawniczej. Spytajmy czy ktokolwiek z normalnych ludzi ulicy rozumie napisane powyżej napisane słowa? Zapewne tylko pokrzywdzeni przez System. W normalnym kraju nikt nie powinien powyższego rozumieć, ponieważ od tego są prawnicy. Nie żyjemy jednak w normalnym kraju. Żyjemy w kraju w którym bezstronni prawnicy w pogoni za wyższymi poziomami w piramidzie Maslowa muszą legitymizować się “unikalną kombinacją doświadczenia praktykującego radcy prawnego, profesora prawa i menedżera” [2]. 

Zapewniam Pana Profesora, że nie! Nie jest to konieczna kombinacja. Aby żyć godnie wystarczy przyzwoitość i prawidłowe wykonywanie swoich powinności. Prawnik musi wyprowadzić wnioskowanie używając wypracowanej umiejętności argumentacji oraz posiadanej wiedzy, którą pozyskał w trakcie wieloletnich sumiennych studiów. Zasłanianie się orzecznictwem bez podania literatury i podstaw merytorycznych jest nie tylko praktyką złą, ale jest źródłem degeneracji wiedzy prawniczej. Dlaczego? Dlatego, że stwierdzenie Sądów zostają wyrwane z kontekstu, a czasem także Sąd popełnia błąd. Prawnicy powtarzając bezmyślnie orzeczenia Sądów, często wyrywają stwierdzenia z kontekstu orzeczeń, zniekształcając wypowiedź Sądu lub też propagując błąd w opinii publicznej w celu pozytywnego załatwienia swojej incydentalnej sprawy. W wyniku powtarzania części wypowiedzi lub wypowiedzi omyłkowych powstaje coś w rodzaju prawniczej plotki. Plotki, która zaczyna żyć własnym życiem i wpływać na naszą codzienność [9].  Stało się tak właśnie z omawianą w Raporcie Rzecznika Finansowego waloryzacją umowną. Podobnie jest z klauzulami niedozwolonymi.

Raport Rzecznika jest pierwszą, publicznie wydaną analizą zawierającą logiczną argumentacją wykazującą nielegalność klauzul walutowych w umowie kredytu. Rozwój myśli prawniczej w tym obszarze jest zerowy, czego winien jest także Profesor Romanowski. Byłbym kontent gdyby Profesor przedstawił mi opracowania własne lub też kolegów z katedry prowadzące rozważania nad naturą pieniądza, nominalizmu, utrzymania wartości kontraktów w gospodarce opartej na pieniądzu inflacyjnym. 

Opracowań takich nie ma. Poinformuję natomiast Pana Profesora, że Rzecznik Dyscyplinarny UW zajmuje się aktualnie sprawą plagiatu dokonanego w tym obszarze przez pracownika UW, plagiatu, który przypieczętowuje brak rozwoju wiedzy w tym zakresie. W świetle tego stany rzeczy, Profesor powinien publicznie ogłosić doniosłość analizy wykonanej przez Rzecznika a opublikowanego w Raporcie i ewentualnie rozpocząć dyskusję opartą o rzeczową argumentację. Zamiast tego Pan Profesor Romanowski bezstronnie dyskredytuje tą pracę w iście manipulatorski sposób.

Odsyłam Pana Profesora do orzeczenia III SA/Wa 1052/05 pokazującego jak swoją pracę wykonuje prawdziwy prawnik. W sprawie tej, pełnomocnik banku walczy z Izbą Skarbową o zwrot wielomilionowego podatku. Orzeczenie zawiera argumentację opartą na niezliczonej ilości literatury. Czytam to orzeczenie zawsze z wielką przyjemnością. Jest to jednak w moim katalogu jedyne takie orzeczenie. Inne są oparte na zlepku opinii i orzeczeń. Czy to jest meritum warsztatu prawniczego? Czy prawnicy nie stosują już logiki ani zasad argumentacji?


Zajrzeć głęboko


Albert Einstein powiadał: “Look deep into nature and then you will understand everything better”. Można przełożyć tę myśl na język polski następująco: “Zrozumiesz istotę problemu, jeżeli zajrzysz głęboko w jego naturę”. Zajrzenie głęboko w naturę umowy kredytu wymaga szczegółowej analizy tego stosunku prawnego. Pomijając osoby które przypadkowo zajmowały się tematem (Molis, Truszkowski) ujmujące jest, że nawet specjaliści wydają się zagubieni poruszając aspekty umowy kredytu. W aktualnej sytuacji intelektualnej, jest oczywistym, że podczas poszukiwania utraconej natury umowy kredytu w żadnej mierze nie jest pożyteczne korzystanie z poniekąd bogatego dorobku orzecznictwa. Ryzykownym jest także korzystanie z literatury. 

Jednym z naukowców zawodowo zajmujących się prawem bankowym jest prof. Ofiarski. Oto co pisze w komentarzu do prawa bankowego (2013) powołując się na źródło:


W ujęciu leksykalnym, kredyt bankowy definiowany jest jako stosunek ekonomiczny pomiędzy bankiem a kredytobiorcą, którego istota polega na dostarczeniu przez bank określonej kwoty środków pieniężnych, pod warunkiem jej późniejszego zwrotu wraz z wynagrodzeniem dla banku (odsetki, prowizja, opłaty manipulacyjne)

Powyższe zostało zaczerpnięte przez prof. Ofiarskiego ze słownika bądź też leksykonu bankowego, co autor oznacza przypisem nr.643 w wydaniu Prawo Bankowe (2013). Jest to rzecz niebywała, że profesor specjalizujący się w prawie bankowym nie potrafi sam zdefiniować czym jest umowa kredytu. Po pierwsze prof. Ofiarski popełnia zaniedbanie warsztatowe powołując się na źródło bez jego weryfikacji. Po drugie nie bardzo dlaczego prof. Ofiarski opiera swoje rozumienie na ujęciu leksykalnym, nie wykorzystując innych dostępnych narzędzi z katalogu technik prowadzących do odnalezienia właściwej wykładni prawa. Podobny błąd popełnia prof. Pisuliński, powołując się z kolei na książkę prof. Ofiarskiego: 


Jak się przyjmuje w literaturze, kredyt bankowy to stosunek ekonomiczny pomiędzy bankiem a kredytobiorcą, którego istota polega na dostarczeniu przez bank określonej kwoty środków pieniężnych kredytobiorcy, pod warunkiem jej późniejszego zwrotu wraz z wynagrodzeniem dla banku (odsetki, prowizja, opłaty manipulacyjne)

Powyższe pokazuje problem piśmiennictwa prawniczego, który jest widoczny w polskich publikacjach. Prof. Ofiarski przepisał definicję po prostu z leksykonu, a prof. Pisuliński powołał się na prof. Ofiarskiego ukrywając leksykonowe pochodzenie definicji umowy kredytu. Jest to Klasyczny głuchy telefon. Tak powstaje plotka. Polska doktryna prawnicza oparta jest w pewnej mierze na plotce. Autor widząc, że prof. Ofiarski powołuje się na źródło, cytuje go pomijając samo źródło. Nie wydaje się to ani uczciwym, ani profesjonalnym. W ten sposób powielają się błędy doktryny. Odczytując prawo musimy takie błędy umieć wychwycić i zneutralizować dokonując wykładni zapisów ustaw. Interpretacja przepisów nie może zasłaniać się przyjętymi zwyczajami wynikającymi z niedbalstwa autorów opracowań prawniczych. Każdy prawnik ma swój rozum i musi go używać zamiast bezmyślnie przepisywać od kolegów [10]. 

Powyższego nie zauważył jednak Profesor Romanowski powołując się bezrefleksyjnie na to lub tamto orzeczenie Sądu. Cyceron powiadał “Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare” (Każdy człowiek może zbłądzić, uparcie trwa w błędzie tylko głupiec). 

Czy Profesor Romanowski wykonał pracę pozwalającą mu wyrwać się z ogólnie przyjętego błędu? Z całą stanowczości nie. Ostatnim, który to próbował zrobić był prof. Bączyk (1999) wykazując trzy fazy tego stosunku zobowiązaniowego. Przed nim wielkiej analizy dokonał prof. Pyzioł (1986) dokonując iście tytanicznej pracy w swojej pracy habilitacyjnej. Co zrobili inni?  Inni potrafili tylko zwulgaryzować stosunek kredytowy, gwałcąc jego naturę i sprowadzając do postaci udziwnionej pożyczki (Tracz, 2007). Niektórzy poszli nawet dalej twierdząc, że świadczenie zwrotne wynikające z umowy pożyczki nie podlega zasadzie nominalizmu (Truszkiewicz, 1999 a za nim Molis 2004). 

Skieruję uwagę Profesora Romanowskiego na opis umowy kredytu autorstwa profesorów Ohanowicza (1956) oraz Grzybowskiego (1976).

Oto słowa prof. Ohanowicza z 1956 roku, czyli czasu głębokiego stalinizmu:


Do umowy pożyczki pieniężnej zbliżona jest umowa o kredyt bankowy. O ile przedmiotem umowy pożyczki pieniężnej jest pieniądz w ściślejszym znaczeniu, czyli tzw. pieniądz gotówkowy, który dający pożyczkę wydaje efektywnie biorącemu i od niego otrzymuje, o tyle przedmiotem umowy o kredyt bankowy jest pieniądz w obszerniejszym znaczeniu — pieniądz bezgotówkowy, wyrażający się w określonej sumie środków pieniężnych udzielonych do dyspozycji klienta przez bank.

, dodając że:


Na podstawie umowy o kredyt bankowy bank zobowiązuje się̨ udzielić́ do dyspozycji klienta środki pieniężne w okre-ślonej wysokości w zamian za zobowiązanie się klienta do zwrotu wykorzystanych środków w oznaczonych termi-nach i do zapłaty umówionych odsetek. Warunki i zasady udzielania kredytów bankowych jednostkom gospodarki uspołecznionej określają̨ przepisy prawa finansowego. W Polsce Ludowej banki udzielają̨ kredytów tylko na ściśle określone cele i kontrolują̨ jego należyte wykorzystanie.

Prof. Grzybowski, w roku 1976 pouczał, że:


W rozwiniętych stosunkach gospodarczych tradycyjne formy prawne umowy pożyczki przestają być jedyną po-stacią czynności prawnych kredytowych, nie mogą bowiem zaspokoić wszystkich potrzeb nowoczesnego obrotu finansowego. Ograniczenie pożyczki do obrotu pieniędzmi lub innymi rzeczami jako przedmiotami materialnymi oraz oparcie jej konstrukcji na przeniesieniu lub zobowiązaniu do przeniesienia własności tych rzeczy nie pozwala na korzystanie z tej formy prawnej w ramach rozpowszechnio-nego obrotu bezgotówkowego ani te ż nie uwzględnia dzisiejszej gospodarczej roli kredytu.

Jednak to co najważniejsze w marsistowskim rozumieniu kredytu, zostało przedstawione przez prof. Grzybowskiego w następujących słowach:


Już z tej przyczyny udzielający kredytu może nie być wła-ścicielem przedmiotu kredytu, w cywilistycznym ujęciu własności, a również i korzystający z kredytu nie musi stawać się właścicielem jego przedmiotu. Toteż postano-wienia art. 33 i 128 § 1 i 2 k.c. nie stwarzają żadnej prze-szkody w udzielaniu lub otrzymywaniu kredytu przez pań-stwowe jednostki organizacyjne.

Są to opisy tożsame z obowiązującym aktualnie w doktrynie. Problem polega na tym, że opisu te naginały klasyczny stosunek kredytowy do warunków gospodarki komunistycznej opartej na własności państwowej, a nagięcie stosunku kredytowego miało na celu poradzenie sobie z niemożliwym do ominięcia  problemem przeniesienia własności wynikającym z umowy pożyczki art. 720 k.c. Pozwolę sobie zauważyć tutaj, że od 27 lat Polska znajduje się w obrębie cywilizacji europejskiej także w kontekście prawno-ekonomicznym. Najwyższy więc czas Panie Profesorze odnaleźć prawdziwą naturę stosunku kredytowego według jego rozumienia w świecie kapitalistycznym. Tę wielką przygodę, zgodnie z zaleceniem Alberta Einstein'a, może Pan Profesor rozpocząć od zapoznania się z pracą Grzybowski (1976), gdzie autor dokonuje analizy komparystycznej z przepisami włoskimi i niemieckimi, wykazując doniosłość dokonań myśli socjalistycznej. Wartościowym jest także poznanie zapisu art.522 starego węgierskiego kodeksu cywilnego, dostępnego w tłumaczeniu z roku 1984 wykonanym pod okiem prof. Łętowskiej. 

Generalnie wymagane jest wykonanie analizy porównawczej z przepisami krajów rozwiniętych, aby wyrwać się z kręgu marksistowskiego pojmowania umowy kredytu. Najwyższy czas to zrobić, minęły już prawie trzy dekady od porzucenia przez Rzeczypospolitą Polską odium komunizmu. Ufam, że razem z doktorantami Pana Profesora zajmie się Pan tą ciężką pracą. Cyceron powiadał “Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare” (Każdy człowiek może zbłądzić, uparcie trwa w błędzie tylko głupiec). Albert Einstein zwykł mawiać: “Look deep into nature and then you will understand everything better”. Proszę pamiętać o tych dwóch maksymach.

W raporcie jest teza, że w łatach 2005-2008 banki zawierały umowy kredytów walutowych, mając wiedzę, że legalność takich umów jest wątpliwa, warto więc pochylić się nad wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 20 listopada 2012 r. (I Aca 499/12), aby zrozumieć ogrom niekompetencji elit polskich prawników. Sąd używa dwóch zlepków słów: “kredytów nominowanych do walut obcych” oraz “do których kredyt ten był denominowany”. Co znaczą te zlepki słów nie wiem. Sąd nie przeprowadził analizy leksykalnej, nie zastosował dyrektywy znaczenie specjalnego. Abstrahując od błędów warsztatowych Sądu należy zauważyć także, że zdziwienie Sądu, przytoczone przez Profesora, co do niezadowolenia klienta jest co najmniej dziwne. 
Tabele kursów walut stosowane przez banki w latach ubiegłych do kredytów nominowanych do walut obcych nie były przez kredytobiorców kwestionowane dopóty, dopóki kurs waluty polskiej do głównych walut, w których udzielano kredytów lub do których kredyt ten był denominowany (USD, EUR), był stabilny.

Rolą klienta banku nie jest dbać o poprawność prawną czy ekonomiczną umów bankowych. Jest to rola banku, jako profesjonalisty. Klient ma natomiast prawo oczekiwać, że zawarta umowa nie działa przeciw jego interesom.

Następnie w bezstronny sposób Pan Profesor Romanowski zauważa, że jeżeli stawia się ogólną tezę, iż problemy ze spłatą kredytów frankowych wynikają z ich konstrukcji, to warto pochylić się nad tezą Sądu Okręgowego w Łodzi, który w wyroku z 6 sierpnia 2015 r. (1 C 409/14. niepubl.) ustalił, iż powódka wpadła w tarapaty w wyniku problemów życiowych. O czym to świadczy? O niczym. Nie jest to ważne w świetle nielegalności umów. Zaznaczę, że umowy kredytowe powiązane z kursem waluty obcej nie są możliwe do  wcześniejszego spłacenia, co powoduje że wielu ludzi jest przywiązanych do swoich mieszkań. Pan Profesor Romanowski mógłby pochylić się nad tym problemem razem z kolegami konstytucjonalistami i omówić naruszenie art.52 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.

Jeżeli stawia się tezę o niedopuszczalności klauzul walutowych w świetle art. 69 ust. 1 prawa bankowego, warto odnieść się do wyroku Sądu Najwyższego z 22 stycznia 2016 r. (I CSK 1049/14), w którym ten stwierdza, że nie rozumie natury kredytu bankowego. Jest to tyle dziwne, że jeszcze 1999 roku jeden z sędziów - prof. Bączyk doskonale tę naturę rozumiał, opisując w podręczniku dla przedsiębiorców trójfazową naturę kredytu (Bączyk, 1999); w orzeczeniu jednak o tej wiedzy zapomniał.

Interesujące było także poznanie stanowiska ZBP wobec opinii Rzecznika Generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 17 września 2015 r. (C-312/14), który wypowiadał się czy umowa kredytu denominowana w walucie obcej  wchodzi w zakres Dyrektywy 2004/39. Bezmyślne powtarzanie cudzych wniosków na temat tej opinii może prowadzić do dziwnych wniosków np. że Rzecznik Generalny wypowiada się na temat legalności indeksacji w umowie kredytowej zawartej w Polsce. Nic bardziej błędnego. 

Rzecznik Generalny analizował czy umowa zawarta w walucie obcej a wykonywana w lokalnej podlega pod definicję instrumentu inwestycyjnego. Aby to jednak zrozumieć, nie można ślepo cytować orzeczeń czy literatury. Odczytanie słów Rzecznika Generalnego w sprawie C-312/14 wymaga znajomości języka angielskiego oraz podstaw węgierskiego kodeksu cywilnego. Użyteczne jest także narzędzie oferowane przez instytucje europejskie pozwalające na analizę wersji językowych publikowanych dokumentów [11]. Używając tych narzędzi oraz umiejętności interpretator głosu Rzecznika Generalnego zrozumie meritum Jego wypowiedzi, a w żadnej mierze nie jest to omawianie legalności umowy indeksowanej w polskim systemie prawnym.


Śpiesz się powoli


Wszystkie cytowane tutaj orzeczenia (oprócz dwóch wyraźnie oznaczonych) można odnaleźć w odpowiedzi ZBP na Raport co skłania do zadumy kto jest autorem tej odpowiedzi. Czy są to prawnicy ZBP, czy też odpowiedź została przygotowana przez zewnętrzną kancelarię potrafiącą umiejętnie balansować na granicy prawa z zastosowanie sztuczek erystycznych. Kancelarię, która świadoma jest metod przekonywania do swoich argumentów. Jedną z najprostszych, prawdę mówiąc prymitywnych, zasad wywierania wpływu na innych jest oparcie się na własnym lub też cudzym autorytecie. Jest to zasada prosta i gwarantująca wygraną w trakcie komunikacji z praktycznie każdym rozmówcą.

Potęga siły autorytetu znana jest psychologii doskonale od wielu dekad o czym świadczą klasyczne eksperymenty Asch (1955), oraz Milgram (1963). Siłę autorytetu stosowali już Jezuici w swoich szkołach propagandy, a na piedestał Public Relations wyniósł ją Edward Bernays w swoim klasycznym dziele Propaganda (1923). Swoim młodszym kolegom tłumaczę aby nie stosowali niczego na siłę, aby z umiarem aplikowali do różnych sytuacji znane im techniki wywieranie wpływy na innych. Robiąc to w sposób zbyt nachalny mogą się skompromitować i obnażyć swoje manipulatorskie podejście do drugiej strony prowadzonej komunikacji. W takiej sytuacji zamiast wywrzeć oczekiwany skutek, skompromitują się. Szanowny Pan Profesor Romanowski w swoim kilku stronicowym bezstronnym komentarzu odwołał się do wielu orzeczeń, Cycerona, Einstain'a, a nawet księdza Jana Twardowskiego, co miało niewątpliwie wykazać jego głęboką troskę o stronę moralną toczącego się sporu. Będę brutalny. Schrzanił Pan to Panie Profesorze Romanowski. Nie może Pan zakładać, że czytelnik nie posiada podstawowej wiedzy na temat manipulacji. Obraził Pan wielu czytelników ogólnopolskiego dziennika. Obraził Pan także mnie, przez co marnuję czas na ten komentarz Pańskiej bezstronnej pracy. W przypadku przejścia tej bezstronności do kanonu języka polskiego, niezbędne będzie jednak przedefiniowanie jego znaczenie w słownikach.

Odmiennie od autora odpowiedzi ZBP, który powoli ukazuje swoją tożsamość, Rzecznik Finansowy zachował się jak profesjonalny i uczciwy prawnik, przedstawiając poprawne warsztatowo analizy podparte orzeczeniami. W żadnym wypadku nie zasypał czytelnika bezsensowną kakofonią ponad 30 wyroków sądów wszystkich instancji, w tym Sądu Najwyższego, Sądów Apelacyjnych, Sądów Okręgowych oraz Sądów Rejonowych. Raport ma bardzo odważną cechę swej analizy, pomijającą, podkreślam słowo “pomijającą”, całkiem spory dorobek orzeczniczy, doktrynalny, wiele stanów faktycznych oraz poglądy wielu sędziów wyrażone w zindywidualizowanych przypadkach.

Jest to wielka zasługa Rzecznika, że potrafił odrzucić te dokonania doktryny, zdając sobie zapewne sprawę, że polskie orzecznictwo i piśmiennictwo jest skażone czynnikiem marksistowskim w obszarze kredytu. Podobnie jest z waloryzacją umowną, która w dorobku prawniczym zatraciła swą pierwotną cechę nadaną jej przez zespół wybitnych prawników przygotowujących zamiany Kodeksu cywilnego w II Etapu Reformy Gospodarczej, przeprowadzane w 1986 roku na zlecenie socjalistycznego rządu Z.Messnera. Warto skorzystać z udostępnionych niedawno opinii publicznej stenogramów z prac Komisji Kodyfikacyjnej, aby dostrzec, że jedynym celem waloryzacji umownej było niwelowanie utraty wartości pieniądza przez inflację [12]. Nic więcej. Ustawodawca nie zakładał możliwości spekulacji tylko niwelację skutków inflacji, rozważając nawet literalny zakaz stosowania klauzul walutowych, co zostało usunięte z projektu na podstawie pozornie niewinnej inicjatywy prof. Pazdana. 

Interesujące byłyby wyjaśnienia autora odpowiedzi ZBP, jakimi przesłankami kierował się, umieszczając w swej odpowiedzi na Raport Rzecznika kilkadziesiąt orzeczeń sądowych zapadłych w sprawach kredytów frankowych, i przedkładając ten niewątpliwie wielki dorobek orzecznictwa ponad sumienny warsztat prawniczy bazujący na logice i argumentacji. Kluczowe byłoby wyjaśnienie autora tego głosu w dyskusji, jaki jest jego stosunek do rozdzielenia tworzenia i stosowania prawa w systemie opartym na tzw. civil law. Jest to pytanie zasadnicze, wręcz definiujące podstawowe stosunki porządku  prawnego Rzeczypospolitej, próbujące odpowiedzieć na pytanie czy żyjemy w demokracji parlamentarnej czy też dyktacie kasty prawników. W przypadku odpowiedzi przekonującej do wagi dorobku doktryny chciałbym dowiedzieć się więcej na temat procesu powstawania doktryny prawniczej. Czy wystarczy zwykła publikacja w periodyku naukowym, a może wystarczający jest zwykły artykuł w prasie kolorowej. Może jednak oczekuje się publikacji monografii powiązanej z szeregiem dyskusji prowadzonych sferze naukowej a także przeprowadzeniem przewodu doktorskiego bądź też habilitacyjnego. Czy wystarczy jeden przewód czy musi być ich kilka co powoduje dyskusję i roztrzęsienie różnych wersji? 

Moje dociekania związane są z obserwacją braku takiego dorobku na temat np. waloryzacji umownej, którą szanowny Profesor tak mocno tutaj omawia w kontekście umowy kredytu. Jest na ten temat raptem kilka artykułów, dwa z nich nawet próbują rozpocząć dyskusję na temat ich legalności (Gawlik 1991, Szpunar 1992) jednak nikt tych dyskusji nie podejmuje. Jeden ze znanych opisów okazuje się kopią, lub jak to nazwał Rzecznik Dyscyplinarny UW plagiatem, innych opracowań publikowanych przed laty. Wczesne akapity prof. Czachórskiego (1963) na temat waloryzacji umownej, wydające się jego myślą zbudowaną na bazie rozprawy dr Kosieradzkiego (1935), są tak na prawdę dosyć bezpośrednim zapożyczeniem, bez podania informacji o źródle, z pracy prof. Ohanowicza (1954).

Monografii na temat umowy kredytu nie ma wcale, pomijając habilitację prof. Pyzioła (1986) oraz napisaną pod jego okiem, ale ukrytą głęboko w archiwum UJ pracy doktorskiej dr Molisa (2004). Czy to Pan Profesor Romanowski nazywa dorobkiem doktryny na którym oparto los ponad 500 tysięcy polskich rodzin? Będę wdzięczny za wyjaśnienie tej kluczowej kwestii.

Życzyłbym sobie żyć w świecie, w którym profesorowie prawa uczą swoich doktorantów, że warto pracować sumiennie i powoli aby ich argumentacja była pełna i nie zawierała luk. Nie warto jednocześnie iść na skróty oczekując, że ktoś za nich załatwi problem analityczny, publikując, niczym w szkolnych brykach, gotowe odpowiedzi. W przeciwnym razie narażają się na zarzut braków warsztatowych, a w konsekwencji braku wiarygodności stawianej tezy badawczej.


Czy naprawdę chcemy nieważności umów kredytu?


Nieważność klauzul walutowych w praktyce może doprowadzić do nieważności umowy kredytu, a więc de facto do postawienia kredytu w stan natychmiastowej wymagalności. Jest to oczywiście tylko jedna z dróg rozwiązania problemu i to uzależniona od preferencji konsumenta. Artykuł 3851 § 2 k.c. stanowi, że postanowienie uznane za niedozwolone nie wiąże konsumenta, a strony są związane umową w pozostałym zakresie. Wykładnia tego przepisu wymaga uwzględnienia art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13/EWG w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Stanowi on, że umowa w pozostałej części będzie nadal obowiązywała strony, jeżeli jest to możliwe po wyłączeniu z niej nieuczciwych warunków. W tych przypadkach, w których sądy orzekną o abuzywności klauzul w umowach kredytu indeksowanego, dokonają one automatycznego wyłączenia tych klauzul kierując się interesem konsumenta. Sąd może tutaj uwzględnić orzeczenie  TSUE w sprawie C-26/13, mówiące w zdaniu o skutku odstraszającym dla przedsiębiorcy:


(83) Natomiast gdyby w sytuacji takiej jak omawiana w postępowaniu głównym zastąpienie nieuczciwego warunku przepisem o charakterze dyspozytywnym nie było dopuszczalne, co zobowiązywałoby sąd do unieważnienia danej umowy w całości, konsument mógłby zostać́ narażony na szczególnie niekorzystne konsekwencje, skutkiem czego osiągnięcie skutku odstraszającego wynikającego z unieważnienia umowy byłoby zagrożone.

Oczywiście w przypadku niechęci konsumenta do rozwiązania umowy, Sąd, zgodnie z duchem Dyrektywy 93/12/Ewg usunie klauzule niedozwolone czyniąc umowę niezwykle preferencyjną dla konsumenta. Należy tutaj zaznaczyć, że nie mówimy o nowej sytuacji prawnej. Klauzule niedozwolone są nielegalne od momentu zawarcia umowy, a nie od momentu stwierdzenie tego faktu przez Sąd. Aby dotrzeć do tej prawdopodobnie nowej dla Profesora interpretacji ponownie należy posłużyć się znajomością przynajmniej języka angielskiego i odczytać treść Dyrektywy 93/13/Ewg, która w artykule 4 mówi co następuje: 


Article 4 
1. Without prejudice to Article 7, the unfairness of a contractual term shall be assessed, taking into account the nature of the goods or services for which the contract was concluded (1) and by referring, at the time of conclusion of the contract (2), to all the circumstances attending the conclusion of the contract (3) and to all the other terms of the contract or of another contract on which it is dependent.

Co oznacza, że nieuczciwość́ postanowień́ umowy liczy się biorąc pod uwagę: (1) naturę towarów lub usług, będących podmiotem umowy, (2) moment zawarcia umowy, oraz (3) wszelkie okoliczności prowadzące do zawarcia umowy. Podkreślam, że ustawodawca jasno i trzykrotnie zaznaczył moment zawarcia umowy. Przepis ten należy odczytać w następujący, inny od oficjalnego tłumaczenia, sposób:


Artykuł 4 
1. Nie uchybiając przepisom art. 7, nieuczciwy charakter warunków umowy powinien być́ oceniony z uwzględnieniem rodzaju towarów lub usług, dla których zawarto umowę̨ i z odniesieniem, w czasie zawarcia umowy, do wszelkich okoliczności związanych z zawieraniem umowy oraz do innych warunków tej umowy lub innej umowy, od której ta jest zależna.

Niestety ponownie uważny i sumienny interpretator przepisów prawa jest zobowiązany pracować powoli aby jego argumentacja była pełna i nie zawierała luk ani też błędów wynikających z niekompetencji tłumacza pracującego na rzecz instytucji europejskich. Nie warto jednocześnie iść na skróty oczekując, że jakiś wynajęty i zapewne słabo opłacany tłumacz dokona właściwego przekładu językowego przepisów europejskich. W przeciwnym razie, interpretator prawa naraża się na zarzut braku wykształcenia językowego oraz braków warsztatowych, a w konsekwencji braku wiarygodności stawianej tezy badawczej.

Nie ma chyba sporu, że każdy logicznie myślący konsument, niezwykle chętnie i bez zbędnej zwłoki zawarłby umowę niskooprocentowanego kredytu indeksowanego kursem CHF ze zmienną klauzulą oprocentowania opartą oczywiście na stawce LIBOR 3M CHF pozbawioną jednocześnie klauzul indeksacyjnych. Nie widzę w tym najmniejszego problemu. Należy korzystać z możliwości oferowanych przez życie. Oczywiście trudno w takiej sytuacji zrozumieć intencje banku, jednak jest to sytuacja tożsama z masowym zawieraniem przez banki umów omijających Prawo dewizowe poprzez nielegalne stosowanie klauzul walutowych lub też oczywisty brak obrotu dewizowego, który jest elementem wymaganym aby wejść w obszar jego działania, dającego możliwość wyrażania zobowiązań w walutach obcych. 

Ponieważ Pan Profesor lubi czerpać z orzecznictwa i uznaje jego prawie prawodawczą rolę, pozwolę sobie zwrócić uwagę Pana Profesora Romanowskiego na UCHWAŁĘ SKŁADU SIEDMIU SĘDZIÓW Sądu Najwyższego z dnia 6 marca 1992 r. III CZP 141/91 wypowiadającą się na temat uprawnienia do zmiany przez bank w czasie trwania umowy wysokości stopy oprocentowania. W ramach tej analizy Sąd stwierdził co następuje:


W wyniku negocjacji prowadzonych przez strony mogą być też zróżnicowane kryteria zmiany oprocentowania; np. w odniesieniu do kredytów udzielanych rolnictwu może być przyjęta tzw. klauzula waloryzacyjna zbożowa, a w odniesieniu do kredytów udzielanych przedsiębiorstwom tzw. klauzula walutowa.


Waloryzacja świadczeń a odsetki


Ciekawe byłoby poznanie głębszego uzasadnienia stanowiska Pana Profesora Romanowskiego, w sprawie funkcji waloryzacyjnej odsetek, skoro konstruuje on tezę o dopuszczalnej podwójnej waloryzacji kredytu indeksowanego (kurs walut i odsetki). Należy przypomnieć, że Rzecznik bazował m.in. na bezstronnym artykule naukowym autorstwa Profesora Romanowskiego („Studia Prawa Prywatnego” 2015, nr 2, s. 13), który prezentuje waloryzacyjną funkcję odsetek w oczywiście bezstronnej analizie wykazującej niemożność stosowania ujemnego oprocentowania [6, str.16]. Pan Profesor w swoim ponownie bezstronnym głosie zapomina o swoim poprzednim bezstronnym wystąpieniu. Należy zapytać Pana Profesora czy to nadal jest bezstronność czy już manipulacja. Jeżeli Pan Profesor nazywa to bezstronnością, to czym prędzej należy zmodyfikować słowniki języka polskiego.

Odłóżmy na chwilę najnowsze dokonania doktryny, dopuszczając możliwość że są to dokonania obarczone znacznymi błędami warsztatowymi. Pozostawmy te dokonania na boku do czasu ich weryfikacji stosując wszelkie dostępne elementy warsztatu interpretatora prawa włączając wykładnię komparystyczną. Zastosowany warsztat powinien stosować wszelkie wypracowane w naukach prawa techniki opisane w podręcznikach np. Lech Morawski (Toruń, 1996). Jest to warunek konieczny do uznania, że najnowsze dokonania doktryny nie są zwykłą manipulacją podyktowaną potrzebą chwili lub też będącą najzwyklejszym wynikiem wykonania zamówienia tego czy innego kręgu zainteresowań. Proszę zauważyć, że prace tego typu znamy z opracowań prof. Ohanowicza (1956) oraz prof. Grzybowskiego (1976), którzy zmienili naturę stosunku kredytowego aby dopasować go do potrzeb gospodarki socjalistycznej.

Oby znaleźć oparcie na stabilnym gruncie, pozostańmy w sferze treści ustaw obowiązujących w dniu zawarcia większości rozważanych tu umów. Ustawodawca w styczniu 1989 r. nadał bankom prawo stosowania zmiennych odsetek. Miało to na celu przeciwdziałanie inflacyjnej naturze pieniądza w przeddzień uruchomienia planu naprawy gospodarki Polski Ludowej zwanego II Etapem Reformy Gospodarczej. Profesor Romanowski szczyci się swoim członkostwem w Komisji Kodyfikacyjnej, powinien więc znać dokonania Komisji z roku 1986. Obawiam się, że mógł jednak nie dotrzeć do materiałów historycznych mówiących także o sensu stricte roli waloryzacyjnej odsetek w polskim systemie prawnym. Ponownie zachęcam do skorzystania z udostępnionych niedawno, dzięki moim staraniom, opinii publicznej stenogramów z prac Komisji Kodyfikacyjnej, aby dostrzec, że celem odsetek było niwelowanie utraty wartości pieniądza przez inflację. Zachęcam także Pana Profesora oraz jego doktorantów do wspólnej analizy tego historycznego materiału, który zawiera wykładnię autentyczną waloryzacji umownej oraz funkcji odsetek [12]. Ufam, że Pan Profesor dbając o dotarcie do prawdy nie odrzuci tej propozycji. 

Analizując orzeczenia zachęcam także do głębokiej zadumy nad zasadą nominalizmu w świadczeniu zwrotnym z użyciem pieniądza. Potencjalną pokusę bezpośredniej modyfikacji wysokości sumy dłużnej zalecam połączyć z analizą możliwości waloryzacji zapisów dłużnych podlegających prawu wekslowemu oraz prawu hipotecznemu. Jest to warunek konieczny dalszych rozważań nad eliminacją waloryzacyjnej funkcji odsetek.

W doktrynie i orzecznictwie wskazuje się, że odpłatność umowy kredytu związana jest nie tylko z korzystaniem przez kredytobiorcę z kapitału banku, ale również z przyjęciem przez bank określonego ryzyka w postaci braku spłaty kredytu. Wskazania te są jednak oderwane od rzeczywistości prawnej rozważanych umów biorąc pod uwagę ogrom zabezpieczeń banku posiadającego zapisy hipoteczne, ubezpieczenia, weksle in-blanco oraz nadaną przez prawo możliwość dochodzenia wierzytelności z całego majątku konsumenta. 

Profesor Romanowski mógłby także wyjaśnić co oznacza według niego “korzystanie z kapitału”. Jest to niezwykle ciekawy problem związany z naturą kredytu. Czy to oznacza, że kredytobiorca operuje kapitałem nie będącym jego własnością? Czy oznacza to użyczenie bądź też swoistą dzierżawę kapitału w sensie Kodeksu cywilnego? 

Należy tutaj zwrócić uwagę na błąd pojawiający się w wyroku z 15 grudnia 2005 r (V CK 425/05) wydanym przez Sąd Najwyższy, który wyjaśnił, iż celem umowy kredytu bankowego, podobnie jak umowy pożyczki bankowej, jest postawie środków pieniężnych do dyspozycji kredytobiorcy (pożyczkobiorcy), a czyniąc to, bank, w zamian za określony w umowie zysk z tytułu oprocentowania i prowizji zgadza się również na ponoszenie określonego ryzyka. Nie jest prawdą, że celem pożyczki jest postawienie środków pieniężnych do dyspozycji kredytobiorcy. Celem pożyczki, już zresztą od czasów rzymskich (łac. mutuum), jest przekazanie własności pożyczanych pieniędzy z jednoczesnym pojawieniem się roszczenia zwrotnego.

Ten prosty przykład pokazuje ogrom niezrozumienia natury kredyty ale i (jak się okazuje) pożyczki. Bałagan ten jest wynikiem braku rozwoju wiedzy prawniczej, która zamiast się rozwijać, nagina literę prawa do potrzeby chwili. Polecam ponownie uwadze wywody Ohanowicz (1956) oraz Grzybowski (1976) aby zrozumieć jak nagięto umowę kredytu do potrzeb gospodarki socjalistycznej operującej na majątku państwowym. Pozwolę sobie jednocześnie przywołać cytat z Zarysu Zobowiązań prof. Czachórskiego, który w roku 1954 pouczał, cytując Józefa Stalina, że:
Nasza produkcja towarowa nie jest zwykłą produkcją towarową - pisze Stalin - lecz produkcją towarową szczególnego rodzaju, produkcją towarową bez kapitalistów, która ma w zasadzie do czynienia z towarami zjednoczonych, producentów socjalistycznych (państwo, kołchozy, spółdzielczość), której sfera działania ogranicza się do przedmiotów osobistego użytku, która oczywiście w żadnym wypadku nie może rozwinąć się w produkcje kapitalistyczną i której sądzone jest służyć wraz z jej “gospodarką pieniężną” sprawie rozwoju i umocnienia produkcji socjalistycznej

Muszę przyznać, że doktryna wyśmienicie zrealizowała ten postulat towarzysza Stalina. Zrobiła to nie tylko dobrze ale i trwale, przez co do tej pory tkwimy w stalinowskiej interpretacji stosunku prawnego wynikającego z umowy kredytu. Jeżeli zechciałby Pan Profesor poznać prawdziwą naturę kredytu, odrzucając dorobek myśli marksistowskiej, zapraszam do poszukiwań. 


Przesłania Wielkich tego świata


Moim celem nie było zajmowanie stanowiska w toczącym się sporze. Najważniejsze bowiem dla poszukiwania rozwiązania jest zgodnie z nauką Einstein’a głębokie zanurzenie się w problem, aby ustalić, czy jest problem prawny oraz ile jest w kredytach frankowych tego problemu, a ile społecznego związanego ze zdegenerowaniem wiedzy oraz porzuceniem warsztatu prawniczego  - postawy prezentowanej w ostatnich latach przez absolwentów i pracowników naukowych wydziałów prawa. Poszukiwanie rozwiązania wymaga rzetelnej analizy prawa i faktów, a to z kolei wymaga dobrego wysiłku.

Jesteśmy tylko ludźmi - jesteśmy słabi. Nosimy różne aparaty optyczne na naszych nosach, przez co nie zawsze prawdę dobrze dostrzegamy. Niektórzy widzą prawdę bardziej z lewej, inni z prawej strony. Są tacy co widzą ją zawsze pośrodku, a jeszcze inni patrząc przez pryzmaty widzą prawdę̨ tęczowo lub rozmycie (co jest najbardziej ludzkie). A ona, ta nieszczęsna prawda, niezmiennie leży tam gdzie leży i czeka na odkrycie. 

Święty Jan Paweł II przypominał, że prawda ma charakter uniwersalny, absolutny, obiektywny i niezmienny.

Abp Józef Życiński zauważył, że “Prawda nie leży zawsze pośrodku. Prawda leży tam, gdzie ją położono”.

Alberta Einstein kierował się maksymą “Look deep into nature and then you will understand everything better”. 

Cyceron powiadał “Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare” (Każdy człowiek może zbłądzić, uparcie trwa w błędzie tylko głupiec). 

Tym, którzy podejmują się rzetelnie takiego wysiłku, dedykuję myśl księdza Jana Twardowskiego, który mawiał: “Mówi się, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, ale dobrymi wysiłkami wybrukowane jest niebo”.

-----
Autor jest magistrem Wyższej Szkoły Informatyki Stosowanej i Zarządzania


~ ~ ~

Zastrzeżenie: powyższy tekst jest dyskusją z obiektywnym i bezstronnym stanowiskiem Michała Romanowskiego tytułującym się jako prof. dr hab. Uniwersytetu Warszawskiego (podpis oryginalny redakcji gazety) opublikowanym w ogólnopolskim dzienniku Rzeczypospolitej z dnia 27 lipca 2016 roku pod tytułem "Rzecznik finansowy rycerzem frankowiczów" [4]. Tytuł tekstu nawiązuje do koncepcji tytułu nadanego opinii Profesora, jednocześnie zmieniając słowo rycerz z niewątpliwym akcentem szlachetności na słowo najemnik oraz frankowicz na bankster aby lekko acz dosadnie wyrazić bezstronność autora. Powyższy tekst jest w większości cytatem z oryginalnego opracowania Profesora Romanowskiego, będąc miejscami wzbogacony moimi uwagami. Podtytuły oraz odwołania do autorytetów są w znakomitej większości autorstwa Profesora Romanowskiego. W celu poznania oryginalnych słów Profesora Romanowskiego zalecane jest odwołanie się do publikacji w Rzeczypospolitej. Niniejszy tekst nie może być kolportowany bez tego zastrzeżenia, ani bez podania adresu strony internetowej na której jest opublikowany: http://styczynski.blogspot.com/2016/07/najemnik-ZBP.html


Referencje do stron internetowych


1. http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WMP20140000965
2. http://www.sadpolubowny.info.pl/michal_romanowski.html
3. http://www.polskiprawnik.pl/kancelaria-romanowski-i-wspolnicy-zbudowala-platforme-antyfraudowa-zwiekszajaca-bezpieczenstwo-polskiego-sektora-bankowego/
4. http://archiwum.rp.pl/artykul/1315014-Rzecznik-finansowy-rycerzem-frankowiczow.html
5. https://zbp.pl/public/repozytorium/wydarzenia/images/Uwagi_ZBP.pdf
6. https://rf.gov.pl/pdf/Raport_RF_Kredyty_walutowe.pdf
7. https://www.youtube.com/watch?v=V8GzLbgggpY
8. https://pl.wikipedia.org/wiki/Common_law
9. https://plus.google.com/+RyszardStyczynski/posts/aBVkMU3rLkY
10. http://styczynski.blogspot.com/2016/02/historia-i-terazniejszosc-natury.html
11. http://eur-lex.europa.eu/legal-content/EN-PL/TXT/?uri=CELEX:62014CC0312&from=PL
12. http://styczynski.blogspot.com/2016/06/wezwanie-do-pomocy-w-obrobce-stenogramow.html


Bibliografia w/g daty wydania


Bernays E. (1928) „Propaganda”, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVYm95a20tOUk4OVk

Asch S. (1955) Eksperyment Asch’a dotyczący konformizmu, https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Ascha

Ohanowicz A. (1956) Zobowiązania - część szczegółowa, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVQnlGcjhaaWNTbDg

Milgram S. (1963) Eksperyment Milgram’a badający posłuszeństwo wobec autorytetów, https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Milgrama

Grzybowski S. (1976) System prawa cywilnego. T. 3 cz. 2, Prawo zobowiązań - część szczegółowa, Polska Akademia Nauk. Instytut Państwa i Prawa, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVRVR2bFhiR2hOMXc

Pyzioł W. (1986) Umowa kredytu bankowego, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVV3ZSVlB1bzRxN3M 

Gawlik Z. (1991) Umowne klauzule waloryzacyjne, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVNC03YTEtWTdEdDA/view?usp=sharing

Szpunar A. (1992) O umowie pożyczki, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVejZ5bVNLWE1WM1E/view?usp=sharing

Morawski L. (1996) Wstęp do prawoznawstwa

Bączyk M. (1999) Podstawy prawa przedsiębiorstw, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVU09Dd2lWVnFTems

Truszkiewicz Z. (1999) Umowa kredytu W: Pyzioł E. (red.) Encyklopedia Prawa Bankowego, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVSHNHakppc2VjN2M

Molis J. (2004) Praca doktorska „Umowa kredytu bankowego. Analiza konstrukcji w zakresie nieuregulowanym ustawę o kredycie konsumenckim”, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVVEEzUjhqUzQ2RlE

Tracz G. (2007) Umowa kredytu… w: Transformacje Prawa Prywatnego 3-4/2007, https://drive.google.com/file/d/0ByDcOdN-T_PVTDduMWdmTXhPVWM

Ofiarski Z. (2013) Prawo bankowe. Komentarz, Wolters Kluwer SA, https://books.google.pl/books/about/Prawo_bankowe.html?id=eblSAwAAQBAJ


0 komentarze:

Prześlij komentarz