niedziela, 12 marca 2017

Dlaczego nauk prawa doktorzy w naszym kraju są chorzy?

Ze smutkiem przeczytałem dywagacje kolejnego pracownika naukowego. Tym razem kwestią umów kredytowych zajęła się dr hab. Iwona Karasek-Wojciechowicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego.  Niestety należy uznać artykuł dr hab. Karasek-Wojciechowicz za kompletną kompromitację. Pomimo to warto ten artykuł przeczytać, jest bowiem swoistym obrazem kompletnego oderwania od rzeczywistości przedstawicieli nauki prawa. 2800 słów. Wersja 2. Zmiany zaznaczone na niebiesko


Tym razem kwestią umów kredytowych zajęła się dr hab. Iwona Karasek-Wojciechowicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która w 1000 słów poruszyła dużo ważnych spraw [1]. Równie ważnych co niestety (przepraszam za kolokwializm) głupich. W tym tysiącu słów zawarła i udokumentowała również najzwyklejszą podłość świata nauki. Czy to pierwszy raz? Nie. Ot! Poznaliśmy kolejnego przedstawiciela elity naukowej naszego nieszczęsnego kraju, który otwarcie pokazuje swoją morlaną miałkość. Niniejszym dołącza Ona do gorzkiego panteonu upadłych aniołów polskiego świata nauki. 


Najzabawniejsze jest to, że Pani dr hab. Iwona Karasek-Wojciechowicz jest jedną z osób do których pisałem listy z prośbą o pomoc w zrozumieniu trudnego obszaru interpretacji naszych umów. Oto list z 11 listopada 2015 r.: 

Szanowna Pani Doktor, 
zwracam się do Pani z prośbą o pomoc w zrozumieniu świadczeń pieniężnych.  
Z uwagi na zaistniałą konieczność związaną z akcją kredytową sprzed 10 lat, pochyliłem się nad zrozumieniem zobowiązań w zakresie art.720 k.c. oraz art.69 p.b. Analizując naturę pożyczki dotarłem do jej źródeł w prawie rzymskim. Dotarcie do "mutuum" pozwoliło mi zrozumieć naturę zasady nominalizmu. Załączam dokumenty z analizą art.720 oraz porównaniem tego stosunku prawnego z umową sprzedaży art.535. Pozornie podobne umowy z pozornie podobnymi świadczeniami pieniężnymi, a jednak są zupełnie inne. Widzę tę różnice, nie potrafię ich jednak właściwie odnieść do litery kodeksu cywilnego. Wyodrębniłem trzy rodzaje świadczeń: 
Zapłata za towar - świadczenie pieniężne polegające na przeniesieniu kapitału będącego własnością dłużnika i pochodzącego ze sprzedaży rzeczy, jego pracy, rozboju, lub aktu prawnego. W tej sytuacji mamy do czynienia z przeniesieniem praw własności do nieobciążonego żadnym tytułem zwrotnym kapitału. Środki pieniężne, stanowiące rzeczywiste bogactwo, przechodzą od dłużnika do wierzyciela. Wierzyciel po otrzymaniu środków pieniężnych wpisuje je w księgach jako przychód, co podlega stosowanemu opodatkowaniu. Kupujący natomiast wpisuje do ksiąg wypływ pieniędzy. 
Udzielenie pożyczki - świadczenie pieniężne polegające na wykonaniu zobowiązania przeniesienia praw własności określonej kwoty środków pieniężnych na druga stronę, z jednoczesnym zobowiązaniem dłużnika do zwrotu odebranej kwoty środków pieniężnych. Przeniesienie własności z tytułem zwrotnym księgowane jest w specjalny sposób i nie podlega opodatkowaniu. Przekazane pieniądze obarczone są należnością do zapłaty. 
Zwrot pożyczki -  świadczenie pieniężne polegające na wykonaniu zobowiązania przeniesienia praw własności określonej kwoty środków pieniężnych na stronę wierzyciela z jednoczesnym usunięciem wierzytelności. Operacje neutralna podatkowo, księgowana w specjalny sposób. Wierzyciel nie jest uposażony dodatkowym kapitałem, ponieważ odbiera swoją własność. Dłużnik nie ponosi wydatku, ponieważ oddaje dług. 
Jak te trzy świadczenia pieniężne mają się do siebie? Rozumiem że pierwsze z nich (zapłata za towar) jest świadczeniem rzeczywistym, udzielenie pożyczki jest formą pośrednią, a zwrot pożyczki wygląda jak świadczenie niepieniężne z użyciem środków pieniężnych. Rozważania te są ważne w świetle klauzuli towarowej art.358-1 ust-2, które używa określenia "świadczenie pieniężne" w sposób nieprecyzyjny i ogólny. 
Ostatnio natrafiłem, śledząc prace dr Roberta Jastrzębskiego, na bardzo ciekawy dekret z 1949 roku traktujący o należnościach i definiujący nominalizm w spłacaniu należności (art.6). Jestem niezmiernie ciekawy czy ten dekret jest dokumentem nadal obowiązującym. Załączam felieton z jego interpretacją oraz sam dokument.
W felietonie poruszam problem waloryzacji świadczeń pieniężnych na podstawie art.358-1 ust.2, dochodząc do wniosku że tego typu operacja może zostać wykonana dla świadczeń pieniężnych sensu stricto, jednak nie może być wykonana dla spłaty wierzytelności. Przypadkiem szczególnym są umowy pożyczki art.720 k.c. oraz art.69 p.b. które specyfikując literalnie kwotę podlegającą zwrotowi eliminują, na zasadzie lex specialis, działania art.358-1 ust.2. Będę wdzięczy za komentarz czy taka interpretacja jest prawidłowa. 
Proszę wybaczyć jeżeli używam złego języka - jestem amatorem starającym się zgłębić prawo zobowiązań w niezbędnym zakresie. Będę wdzięczny za pomoc w zrozumieniu tego zagadnienia lub skierowanie mnie do literatury. 
Jednocześnie przepraszam za przesłanie tak dużej liczby spraw. W ciągu ostatnich miesięcy wykonałem iście tytaniczną pracę analizując różne aspekty zagadnienia akcji kredytowej - zapraszam na mój profil google+. W dociekaniach doszedłem do punktu w którym bez pomocy specjalistów od prawa cywilnego nie dam rady posunąć się dalej. Będę wdzięczny za okazanie pomocy. Załączniki znajduję się na google drive: https://goo.gl/C1i6nC 
Z wyrazami szacunku,
Ryszard Styczyński
rstyczynski@gmail.com
http://plus.google.com/+RyszardStyczynski

Dla porządku zaznaczę, że wielu prawdziwych naukowców odpowiedziało na moje listy, w których nie prosiłem wszak o zbyt wiele - raptem o odpowiedź na moje pytania lub też skierowanie do literatury. 

Pani dr hab. uznała, że szkoda na to jej czasu. Mam wrażenie, że jako pracownik naukowy UJ, piastuje Ona swoje stanowisko m.in. dzięki temu, że płacę podatki i przez najzwyklejszą grzeczność mogłaby odpowiedzieć.  Wystarczyły proste słowa - przepraszam, ale nie mam czasu; lub też proszę przeczytać to i tamto. Uznała jednak, że najlepiej jest moją naiwną prośbę zignorować. 

Zastanawia mnie jak to się stało, ze znalazła jednak czas aby wziąć udział w pro bankowym festiwalu interpretacji prawa. Po prof.Romanowskim, prof.Ofiarskim, mec.Ostrowskim, prof.Bagińskiej i innych. Ktoś rzucił kostką i ... Bum! Tym razem padło na Panią doktor. 

Krótka kwerenda w sieci pokazała, że jest to kolejna niezwykle "obiektywna" osoba, której głos musi być poważnie traktowany. Głos Pani doktor powinien być z rozwagą wysłuchany przez Rzecznika Dyscyplinarnego UJ, który powinien rozważyć czy pracownik naukowy nie pozostaje w konflikcie interesów, będąc jednocześnie finansowo zaangażowanym w sektorze bankowym. Oto co Pani dr hab. Iwona Karasek-Wojciechowicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego podaje do publicznej wiadomości [2]:

Przez wiele lat członek zespołu prawnego obsługującego znaczący polski bank, należący do jednego z największych banków międzynarodowych. Zadania: opracowywanie wzorców i zmian wzorców dokumentacji bankowej dla transakcji kredytowych, depozytowych, transakcji rynku walutowego - zarówno dla sektora przedsiębiorstw, jak klienta detalicznego; opracowywanie sposobów i zasad wdrażania w banku nowych regulacji prawnych oraz rekomendacji KNF; wdrażanie w dokumentacji bankowej zmian związanych z wykorzystywaniem przez bank nowych technologii; obsługa w zakresie spraw bieżących.

Wygląda na to, że poznaliśmy właśnie kobiecką odmianę prof.Romanowskiego, co łączy umiejętności prawnika, menedżera i biznesmana. Jest to kolejny element obrazu dokumentującego upadek polskiego społeczeństwa, w którym ludzie światli - członkowie świata nauki, prawdopodobnie z powodu swoich ambicji, oraz braku fundamentalnych elementów moralaności, kierują swoje możliwości intelektualne na łamanie prawa. Istna plejada adwokatów diabła. W trakcie wojny coś takiego nazywało się kolaboracją i wyznaczało określone skutki np. ogolenie głowy. Nie widzę powodu, aby nie porównywać okresu wojny, który częściowo składa się z wyzysku ekonomicznego oraz pracy niewolniczej, do aktualnej sytuacji Polski. Mamy często najzwyczajniej niewolniczą pracę, mamy kolaborantów, mamy wyzysk ekonomiczny, w postaci działalności agresywnych przedsiębiorstw, należących do największych banków międzynarodowych i wysysających z Polski 14% zwrotu na kapitale. Jest to sprawa niebywała! Rozwinięte gospodarki świętują, pozyskując 3% zysku na kapitale, a w naszym państwie mówimy o 14% - jest to 5x więcej. 

Jednak aby taki zysk był możliwy, należy operować na granicy lub też poza prawem, a do tego niezbędna jest współpraca nowoczesnych kolaborantów, istnej V kolumny okresu globalizacji. 

Niezbędni są ludzie, którzy gardząc współobywatelami, pomagają znaczącym polskim bankom, należącym do największych banków międzynarodowych obchodzić prawo krajowe w celu prowadzenia nieuczciwej gry z konkurencją, a także wykpienia elit politycznych kraju wraz z jego prawodawstwem oraz systemem Sądowniczym. Ludzie ci, wykształceni na uniwersytetach, finansowanych przez ogół obywateli Polski i wykarmieni przez Polskiego rolnika, mają czelność nimi gardzić. Mają także czelność gardzić Polską i jej ustawami, poprzez naginanie ich interpretacji do potrzeb agresywnego inwestora. Odrażające. Tacy ludzie nie powinni mieć żadnego kontaktu ze studentami. Przechodząc na stronę łamania prawa, powinni automatycznie zostać wykluczeni ze środowiska akademickiego. Uniwersytet jest miejscem zbyt ważnym dla społeczeństwa, aby zezwalać na degradację unikalnego etosu związanego z byciem członkiem jego kadry uniwersyteckiej. Kadra uniwersytecka swoją postawą bezpośrednio naznacza postawę kolejnego pokolenia elit Rzeczypospolitej Polskiej. Niech przypomną nam o tym słowa Jana Zamoyskiego:


Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie.
Biorąc pod uwagę, że Pani dr hab. Iwona Karasek-Wojciechowicz otwarcie przyznaje się do uczestniczenia w kształtowaniu wzorców umów, wydaje się że warto zwrócić uwagę prokuratorów oraz funkcjonariuszy ABW, aby powołano ją na świadka w aktualnie procedowanej sprawie [3]. Ufam, że śledztwo wykaże kto i kiedy wprowadził do obrotu wzorce umowy naszpikowane nielegalnymi zapisami. Tutaj nie chodzi nawet już o złamanie prawa w zakresie waloryzacji umownej, czy też twórczą modyfikację znaczenia kredytu bankowego, ale o świadome złamanie przepisów ochrony konsumenta przez  działający wiele lat zespół prawny obsługujący znaczący polski bank, należący do jednego z największych banków międzynarodowych. Pani doktor posiada widzę, która prawdopodobnie może mieć wielkie znaczenie dla śledztwa. 

Tyle wstępu na temat oceny osoby autorki artykułu. Niestety narracja ostatnich miesięcy pokazała, że oceniając wkład merytoryczny autorów tekstów na temat kryzysu kredytowego lat 2005-2008 niezbędne jest wejrzenie w ich dorobek, co jest niezbędne do właściwego odczytania prezentowanych wywodów. 

Pomimo należnego autorce negatywnego nastawienia, należy zwrócić uwagę na wiele ważnych aspektów, które zaznaczyła w swoim tekście. Niewątpliwie ważnym elementem jej wypowiedzi jest stwierdzenie, że 


na masową już skalę toczą się procesy o stwierdzenie niedozwolonego charakteru klauzul zawartych w umowach kredytów o stopie zmiennej, w tym kredytów frankowych.

Jest to ocena niezwykle istotna, zwracająca uwagę, że klauzule abuzywne występują także w umowa o kredyty denominowane w złotym polskim. Jest to informacja niebywała dla rzeszy kredytobiorców uwikłanych w nieuczciwe umowy z bankami. Już nie tylko tych skuszonych "kredytem frankowym", ale także reszty ostrożnych klientów, którzy zawarli podobno mniej opłacalne kontrakty złotowe. Okazuje się, że w ocenie Pani Karasek-Wojciechowicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego banki przyznały sobie prawie nieograniczoną swobodę zmiany wysokości stopy procentowej, poprzez zamieszczenie nieuczciwych zapisów we wzorcu umowy. Zgodnie z oceną autorki, wielkie rzesze kredytobiorców mogą udać się aktualnie do Sądu aby dokonać eliminacji nielegalnych apisów z omów i przekształcić swoje umowy w kredyt ze stałym oprocentowaniem z dnia zawarcia umowy lub też unieważnić umowę jako niemożliwą do wykonania. 

W trakcie swych prasowych dywagacji, Pani doktor pominęła milczeniem, że wykładnia bezwzględnie pro konsumenckiej dyrektywy 93/13/Ewg informuje, że Sąd powinien kierować się w podejmowaniu decyzji interesem konsumenta, który jest słabszą ze wszystkich perspektyw, stroną kontraktu. Konsument w myśl tej zasady może wnieść o odstąpienie od eliminacji warunku uznanego za nieuczciwy, o ile jest to rozwiązanie godzące w jego interesy. 

W ramach zwiększonej ochrony konsumenta, państwa członkowskie mają także prawo zaimplementować na podstawie art.8 dyrektywy bardziej rygorystyczne przepisy prawne. Należy przyjąć, że ustawodawca polski wyrażając utrzymanie umowy w mocy postąpił w myśl art.8 zwiększając poziom ochrony konsumenta. Z drugiej strony o ile jest to korzystne dla konsumenta, Sąd może także rozważyć unieważnienie umowy. Ponownie jest to zgodne z wykładnią dyrektywy 93/13/Ewg. Komentując ten aspekt dr hab. Karasek-Wojciechowicz publicznie poświadczyła nieprawdę jakoby wyroki polskich Sądów były niezgodne z prawem unijnym. Są jak najbardziej zgodne i to zarówno z jego literą, duchem ochrony konsumenta, jak i sankcyjnym wydźwiękiem dla nieuczciwych lub nienależycie starannych przedsiębiorców.

Narracja popleczników sektora bankowego, bardzo wrażliwie wypowiada się na temat,  wynikającego z unieważnienia umowy,  wzajemnego rozliczenia stron oraz związanych z tym przedawnień. Kodeks cywilny dosyć jasno definiuje zarówno okres przedawnienia, jak i początek od którego liczy się bieg przedawnienia. Artykuł 120. § 1. mówi, że 


bieg przedawnienia rozpoczyna się od dnia, w którym roszczenie stało się wymagalne. Jeżeli wymagalność roszczenia zależy od podjęcia określonej czynności przez uprawnionego, bieg terminu rozpoczyna się od dnia, w którym roszczenie stałoby się wymagalne, gdyby uprawniony podjął czynność w najwcześniej możliwym terminie. 

Wynika z tego zdania, że przedawnienie roszczeń banku liczy się od dnia podpisania umowy, ponieważ rozważny i uczciwy dyrektor zarządzający bankiem już w dniu zawarcia umów (a nawet i wcześniej) wiedział, że zawierają one klauzule nieuczciwe a także zapisy prowadzące do bezwzględnej nieważności stosunku prawnego na podstawie art.58 Kodeksu cywilnego. 

O nieważności dowiedzieliśmy się co prawda dopiero 10 lat od podpisania umów, jednak stało się tak tylko i wyłącznie z powodu wieloletniej manipulacji medialnej i lobbystycznej, mającej na celu ukrycie nielegalności postanowień umowy. Ostatnie miesiące doprowadziły do istnego renesansu wiedzy na temat klauzul niedozwolonych oraz przepisów prawa związanych ze świadczeniami pieniężnymi, czego skutkiem jest ogólna świadomość społeczeństwa w tych obszarach. Nie zmienia to jednak faktu, że profesjonalny i należycie wykształcony przedsiębiorca posiadający dostęp do nieograniczonych zasobów intelektualnych, wiedział już w momencie zawierania umów, że są one wbrew dobrym obyczajom i rażąco naruszają interesy konsumentów. Z tego powodu należy przyjąć, że bieg przedawnienia liczy się od momentu podpisania umowy i jako taki już dawno minął. 

Doktor nauk prawa, starając się doprowadzić do konsensusu, powinien to należycie wyłożyć co być może skłoniłoby kierownictwo banków do rozpoczęcia niezbędnych negocjacji z konsumentami w celu eliminacji toksycznych aktywów z rynku. Podkreślę tutaj, że ING bank jako pierwszy i jedyny oficjalnie poinformował inwestorów o toksyczności swojego portfela kredytów odnoszonych do walut obcych [4]. Strona bankowa zamiast korumpować świat nauki i szantażować świat polityki, powinna rozpocząć negocjacje. Inna droga prowadzi wprost do wielkich kosztów sektora. Nie jest to jednak zmartwieniem dla dr hab. UJ, która najwyraźniej ma wielką radość ze zdobywania intelektualnych szczytów kombinując jak koń pod górę co by tu jeszcze w polskim prawie spieprzyć. Brak szacunku dla przepisów prawa, które jest tak niezmiernie trudno wypracować i wprowadzić do sytemu prawnego kraju, jest dla mnie czymś doprawdy odrażającym. 

Autorka popada w dywagacje podobne do tych starających się ratować klauzule waloryzacyjne, wywodząc że abuzywność klauzul ustalających zmienne oprocentowanie nie oznacza, że umowa nie przestaje być oprocentowana zmienną stawką. Omijając dywagacje dr hab. zaznaczę tylko, że wiele banków utrzymując umowy ze zmiennym oprocentowaniem, przez wiele miesięcy nie zmieniały wysokości oprocentowania, ignorując np. ujemny LIBOR. Robiąc tak doprowadziły więc do sytuacji, której autorka nie może zaakceptować - umowę o zmiennym oprocentowaniu uczyniły de facto umową o oprocentowaniu stałym. 

Skoro robiły tak w swoim interesie, nie widzę najmniejszego kłopotu w intelektualnej akceptacji sytuacji w której Sąd określa dokładnie to samo tylko w interesie konsumenta. Doprawdy nie widzę tutaj żadnej wady ani moralnej, ani prawnej, ani też ekonomicznej. widzę natomiast wypełnienie intencji ustawodawcy wspólnotowego w całej rozpiętości dbania o klienta oraz ukarania nieuczciwego przedsiębiorcy. Widzę także czynnik kary dla agresywnych inwestorów, którzy świadomie doprowadzili do sytuacji osiągania korzyści majątkowej z podejmowania działań bezprawnych. Należy podkreślić, że Państwo polskie zobligowane jest traktatami międzynarodowymi do traktowania inwestorów w sposób sprawiedliwy, czyli zgodny z prawem. Na podstawie tych międzynarodowych postanowień Państwo polskie musi rozważyć czy nieuczciwe działania podlegają pod art. 286 §1 oraz art. 294 §1 Kodeksu karnego. 

Dywagacje autorki, która pozwoliła sobie wybiórczo przywoływać wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, skierowane są w z góry ustalonym kierunku. Pozwolę sobie zauważyć, neutralizując zabiegi dr hab. nauk prawa, że Trybunał w przywołanej przezeń sprawie C-397/11 w akapicie 47 zauważył, że dyrektywa nie sprzeciwi się uznania "za nieważną całej umowy zawartej pomiędzy przedsiębiorcą a konsumentem zawierającej jeden lub więcej nieuczciwych warunków, jeśli takie rozwiązanie zapewnia lepszą ochronę konsumenta" [5]. Zdanie to skutecznie neutralizuje wywody Pani Karasek-Wojciechowicz na temat utrzymania lub rozwiązania umowy. 

Najzabawniejsze jednak wywody, dla których warto przeczytać artykuł autorstwa dr hab. Karasek-Wojciechowicz dokładnie i w całości, znajdują się w części doszukiwania się przepisów dyspozytywnych dla usuniętej nieuczciwej klauzuli określania wysokości oprocentowania. Tutaj z oczywistych względów autorka nie może posilić się żadnym z przepisów, takowych bowiem w polskim prawie nie ma.

Generalnie polskie prawo jest bardzo ułomne w zakresie odsetek, co jest także zasługą Pani Karasek-Wojciechowicz, która w ramach swojej pracy w Katedrze Prawa cywilnego powinna wraz z kolegami i studentami pracować nad rozwojem wiedzy i prawa w zakresie odsetek. Niestety wszystko na co stać tę szacowną reprezentantkę polskiej myśli prawniczej to zaproponowanie rzeczy niebywałej, którą jest instrument pochodny zbudowany na bazie art.359 §2 czyli odsetek ustawowych. 

Jest to rzecz niebywała aby mylić odsetki ustawowe, które mają z zasady charakter sankcyjny z odsetkami kapitałowymi, będącymi zyskiem z pożyczenia środków pieniężnych. Tutaj jednak dr hab. wybrnęła wyśmienicie, a musze zaznaczyć że nie poradził sobie z tym nawet prof.Ofiarski [6], który stanowczo odrzucił tę koncepcję. Myśl krakowska pokonała jednak pozorną niemożność i zaproponowała policzenie pochodnej od odsetek ustawowych. Piszę jak najbardziej poważnie: dr hab. Karasek-Wojciechowicz w ogólnopolskiej prasie pisze aby policzyć pochodną ze zmiany wysokości odsetek ustawowych,  podając nawet przykładowe obliczenia. Koń by się uśmiał, gdyby czytać umiał. Normalnie cyrk.

Przykład wykorzystania przepisu dyspozytywnego będącego pochodną art.359 musi być ewenementem w prawodawstwie światowym. W latach 70. finansiści USA wymyślili finansowe instrumenty pochodne oparte na właściwie czymkolwiek. Dopiero jednak po ponad 40 latach myśl ludzka doprowadziła do zastosowanie tożsamej metody do wykładni prawa. Muszę powiedzieć, że po zaproponowaniu statystycznej wykładni prawa wspólnotowego przez prof.Romanowskiego oraz prof.Bagińską podczas konferencji 9 XII 2016  WPiA UW [7]. Jest wiedzą ogólnie dostępną, że kryzysy doprowadzają do rozwoju myśli ludzkiej. Ufam, że Rektorzy macierzystych uczelni UW, UG, oraz UJ zgłoszą tę wspaniałą trójkę naukowców do jakieś prestiżowej nagrody. Moim zdaniem za ratowanie sektora bankowego, należy im się pokojowa nagroda Nobla. Postawi to plejadę naszej myśli prawniczej z innymi prominentnymi synami naszego narodu i będzie to kompania właściwa.


Dla porządku dodam, że dodatkowe źródło kompromitacji autorki jako teoretyka prawa cywilnego w zakresie świadczeń pieniężnych, wynika z oderwania jej rozważań nie tylko od nauki prawa, ale także od nauki ekonomii. Oczywistym jest, że zmienne odsetki nie są oderwanym od rzeczywistości mnożnikiem aplikowanym do salda długu w celu dowolnego wyliczenia zysku banku. Zmienne oprocentowanie składa się typowo ze stopy referencyjnej przynależnej danej walucie oraz marży banku. Jest wiedzą ogólnie znaną dla osób chociażby odrobinę znającą zasady ekonomii, że każdy aktualnie znajdujący się na świecie pieniądz jest pieniądzem inflacyjnym, a jego wartość zmieniana jest przez tzw. stopy referencyjne banków centralnych. Zmienność stóp referencyjnych wynika z polityki monetarnej banku centralnego, która z kolei jest pochodną koniunktury gospodarczej oraz szeregu innych czynników przynależnych obszarowi ekonomicznemu w którym dany pieniądz jest obowiązującym środkiem płatniczym. Wynika z tego, że zmienności stóp referencyjnych pieniądza A nie można stosować do zmienności wartości pieniądza B. Właściwie niektóre waluty zawsze są w przeciwfazie. Przeoczenie tego aspektu eliminuje niestety dywagacje dr hab. z powodów błędu merytorycznego. Zaznaczę, że prof.Ofiarski (z którym w wielu aspektach nie mogę się zgodzić) także stanowczo odrzuca możliwość stosowanie stawek referencyjnych przynależnych innych walutom [9].

Biorąc pod uwagę powyższe argumenty, należy uznać artykuł dr hab. Karasek-Wojciechowicz za kompletną kompromitację. 

Pominę fakt, że skoncentrowała się ona na jednym z wielu elementów nieuczciwych w umowach. Pominę także fakt, że zmienne oprocentowanie było już rozważane przez Sądy polskie 20 lat temu, gdy banki uczyły się stosować ten mechanizm. Pominę także fakt stosowania niezgodnych z prawem cywilnym zapisów łamiących nominalizm, waloryzację umowną, czy też walutowość. Czytając tego typu wynurzenia nieszczęsnych prawników mam pewność, że wygrywamy. 

Wiem, że w naszym kraju jest bardzo dużo uczciwych prawników a w Sądach zasiadają uczciwi Sędziowie dla których przepisy prawa są ważniejsze niż partykularne interesy wąskiej grupy oszustów i intelektualne wynurzenia, pozbawionych moralności, ludzi nauki. Rzeczpospolita Polska jest państwem prawa i żaden nieszczęsny pseudo naukowiec tego nie zmieni.

###

Post Scriptum
O felietonie poinformowałem dr hab. Iwona Karasek-Wojciechowicz kierując do niej list [8] z kopią do JM Rektora UJ.



---- Spis wersji:
wersja 1 (oryginalna):  http://styczynski.blogspot.com/p/dlaczego-nauk-prawa-doktorzy-w-naszym.html

---- 
[3] ABW sprawdza banki, które udzielały kredytów frankowych, http://www.bankier.pl/wiadomosc/ABW-sprawdza-banki-ktore-udzielaly-kredytow-frankowych-7503971.html
[4] Raport skonsolidowany ING IV Q 2016, str.24, https://www.ingbank.pl/_fileserver/item/1116394
[6] prof.Ofiarski o odsetkach art.359 9 XII 2016 WPiA UW, http://styczynski.blogspot.com/p/00007.html#76
[8] List do autorki informujący o felietonie, http://styczynski.blogspot.com/p/list-do-dr-hab.html
[9] Uwagi prof.Ofiarskiego o odsetkach zmiennych, http://styczynski.blogspot.com/p/00007.html#130
  




0 komentarze:

Prześlij komentarz